Znajomym urodziły się trojaczki. Zdrowa trojka dzieci i pełnia szczęście rodziców … do momentu kiedy szpital nie wystawił im rachunku na … jeden milion dolarów.
„Jakbym wiedział ile to będzie kosztować to zostawiłbym jedno dziecko w szpitalu” – żartował ojciec trojki. Przypadek skrajny, oczywiście, ale amerykański system ubezpieczeń zdrowotnych jest absolutnym koszmarem.
Większość osób słyszała o problemach ludzi, którzy nie mają ubezpieczeń. Jak i o tym, ze leczenie w Stanach jest tak drogie, że po wyjściu ze szpitala pacjenci popadają w długi.
Ale mało osób wie, ze nawet osoby, które mają ubezpieczenie muszą borykać się z niewyobrażalną wręcz machiną biurokracji i głupoty.
W „normalnym” kraju jak dostajesz rachunek od lekarza to go płacisz i tyle. W Stanach jak dostajesz rachunek od lekarza to zaczyna się cała lawina analiz i biurokracji. Po każdej wizycie dostajesz przynajmniej 3 zaświadczenia/rachunki:
- Pierwszy rachunek od lekarza z kosztem wizyty / zabiegu
- Drugi rachunek od ubezpieczyciela z analizą ile ich zdaniem powinien kosztować zabieg, i ile oni pokryją
- Trzeci rachunek znowu od lekarza z sumą, którą musisz ostatecznie zapłacić.
Liczba zaświadczeń i ich kolejność zależy od ubezpieczyciela.
W przypadku zabiegu / wizyty w szpitalu ubezpieczyciel analizuje koszty przedstawione na rachunku i płaci część rachunku. Następnie lekarz wysyła pozostałą niezapłaconą część rachunku do pacjenta. Następnie pacjent musi przeanalizować koszty bo z reguły są zawyżone. Jeżeli są zawyżone to trwają negocjacje ze szpitalem. W końcu udaje się drogą negocjacji ustalić określoną kwotę.
W ubiegłym roku na wakacjach przerwałam ścięgno w kciuku. Okazało się ze jest potrzebna operacja i całkowite znieczulenie. Po wizycie w szpitalu dostałam 20 rożnych rachunków na łączną kwotę 7,000 dolarów. Ceny były maksymalnie wywindowane, przykładowo 20 dolarów za chusteczki. Ubezpieczyciel “obciął” 30 procent całkowitych wydatków i opłacił resztę.
Ubezpieczenie pokryło prawie wszystko z wyjątkiem kosztow całkowitego znieczulenia. Kwestionując konieczność tego zabiegu. Rozpoczęliśmy negocjacje ze szpitalem. Udało się uzyskać 50% początkowej ceny i zapłaciliśmy jakieś 1,000 dolarów.
Ja byłam tak przerażona i liczbą i wysokością rachunków, ze myślałam ze zatrudnię kogoś tylko do radzenia sobie z tą papierkową robotą. Na szczęście mój mąż zajął się rachunkami. Ale co się dzieje z osobami samotnymi i chorymi?
Największą paranoją jest to, ze szpitale wiedząc ze ubezpieczyciel będzie „negocjował ceny” zawyżają je. Ubezpieczyciele wiedząc ze szpitale zawyżają ceny obcinają je jeszcze bardziej. I tak wygląda błędne koło amerykańskiego systemu ubezpieczeń zdrowotnych.
Po stronie szpitali i ubezpieczycieli rośnie liczba osób, które zajmują się tylko rachunkami co w konsekwencji powoduje jeszcze wyższe koszty usług. Bo przecież ktoś musi płacić pensje osób od księgowości:)
Często zadajecie pytania czy osoby w Stanach żyją bez ubezpieczenia? Odpowiedz brzmi tak. Ubezpieczenia pracownikom zapewniają pracodawcy. Jeżeli ktoś nie jest zatrudniony na cały etat, bądź jego firma nie ma dobrego ubezpieczenia to musi korzystać z ubezpieczenia indywidualnego.
Koszt?
Astronomiczny.
Koszt ubezpieczenie indywidualnego dla dwojga młodych osób to około 15-18 tys dolarów rocznie (tyle wynosi w Nowym Jorku). Dlatego tez dużo osób nie ma ubezpieczeń.
Skąd więc tyle protestów przeciwko ObamaCare, które wydaje się najrozsądniejszym rozwiązaniem? Przynajmniej dla mnie jest optymalne, porównując nawet nasze (polskie), nie najlepsze przecież ubezpieczenia. Nawet nasze polskie ubezpieczenia sa jednak bardziej efektywne.
Jest to jednak niezgodne z amerykańską mentalnością. 40 proc. Amerykanów jest przeciwko pomysłowi wprowadzenia obowiązkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Uważają, że państwo nie powinno tak dalece angażować się w sprawy swych obywateli…
Podobnie, większość Amerykanów jest przeciw wprowadzeniu podatków dla najbogatszych, bo uważają, ze oni sami mają szanse dołączyć do tej grupy… 🙂
To się nazywa optymizm.
24 comments
Dobry temat, dobry. W ostatecznym rozrachunku chyba nawet wychodzi, że warto wyjechać na leczenie za granicę…
tak, zdecydowanie miesięczne ubezpieczenie pokryje i koszt wyjazdu do Polski i koszt leczenia.
Gorzej jak zdarzy się wypadek … PS czekam na kolejne pomysły na notki 🙂 Pozdrawiam
Proponuję notkę o staten island.
Mirek, to dobry pomysł. Pozdrawiam
z teego wniosek taki, ze to kraj dla zdrowych ludzi…
no coz lepiej nie chorowac, a ja jednak sie ciesze, ze u nas w Hiszpanii ten system funkcjonuje normalnie 😉
Cieszę się bardzo, że mieszkam w Holandii. Tutaj ubezpieczenie zdrowotne jest obowiązkowe. Ubezpieczycieli jest do wyboru do koloru, tak samo zresztą jak i różnych form ubezpieczenia. Każdy obywatel jest zobowiązany posiadać ubiezpiecznie podstawowe, a o reszcie decyduje sam. My mamy bardzo dobre ubezpieczenie, które pokrywa prawie wszystko o czym tylko można pomyśleć i płacimy około €300 miesięcznie za dwie osoby.
Wow, 300 euro w porównaniu do 1,500 usd. To niesamowite jak jest duża różnica w kosztach ubezpieczenia…
I my mamy jedno z droższych ubezpieczeń. 🙂
Moja ciotka pracuje w służbie zdrowia w usa już ponad 20 lat, niedługo będzie przechodzić na emeryturę i sama stwierdziła, że chętnie by wróciła do Polski, ale niestety tam ma tak dobre ubezpieczenie i jest pod tak dobrą opieką lekarską, że po prostu jej się to nie opłaca. Ostatnio kilka razy zasłabła i lekarz zrobił jej wszystkie możliwe badania, no, ale ona w końcu pracuje w służbie zdrowia;) Z kolei znajomy rodziców przylatuje do PL co roku na wakacje, bo ma tutaj mieszkania, które wynajmuje studentom, więc od lipca do września siedzi tutaj i naprawia, to co trzeba, dlatego tak “przy okazji” często robił zęby, bo ceny w USA były koszmarnie wysokie. Teraz to się zmieniło i już tam robi zęby, jednak nie pamiętam co tam wykombinował, że przestał w PL zębiska leczyć raz do roku;)
Czytałam kiedyś książkę o Hillary Clinton i jej pracy nad ustawami, przepisami i ubezpieczeniami w temacie zdrowia Amerykanów. Pracowała nad tym 8 lat i właściwie nic to nie dało (przynajmniej tak wynikało to z książki). Myślę, że w grę wchodzą ogromne pieniądze, jakie zarabiają firmy ubezpieczeniowe i prawnicy i to oni lobbują za tym, aby nic się nie zmieniło w tej kwestii.
Mieszkam w Norwegii. Pod tym względem jest tu całkiem dobrze, chociaż też drogo. Dlatego wielu Norwegów leczy się za granicą.
Tak to niesamowity business, podobnie jak cały przemysł farmaceutyczny w Stanach
Bardzo narzekam na polski system zdrowotny, ale z ręką na sercu przyznaję, że gdy mieszkałam w IE, latałam leczyć się w Polsce, nie tylko z chorymi zębami 🙂
Witam
Jak ocenia Pani opis przyczyny takiej sytuacji z perspektywy Rona Paula?
Pozdrawiam
…niestety, widocznie linki odsyłające na youtube są blokowane więc ten z Ronem Paulem podzieliłem spacją na trzy części:
htt p://ww w.youtube.com/watch?v=foXQbmZxWYY
Pozdrawiam
Jestem w szoku, nigdy tak naprawde nie wiedzialam jak to wyglada! Moze dlatego, ze kiedy ogladalam dr House’a to pomijali aspekt wreczenia rachunku… 😉 Wtedy te osoby swietujace cudowne ozdrowienie mialy by zdecydowanie mniej radosne miny.
A jak w takim razie maja sie do tych cen a leczenie zarobki lekarzy??
Kurcze… u nas nie jest dobrze, ale jest chyba naprawde lepiej… W duzych miastach studenci sa czesto objeci dodatkowa opieka zdrowotna i ja np mimo ze pochodze z innego wojewodztwa to we Wroclawiu chodze do prywatnej pieknej przychodni i nigdy nie narzekam. Obejmie mnie tez od przyszlego miesiaca prywatne ubezpieczenie z pracy od mojego D. Bedzie wynosilo…50zł miesiecznie przy czym musimy zaplacic z tego tylko podatek. Obejmuje nawet 4 wizyty w roku u psychologa, nie wspominajac o lekarzach specjalistach ktorzy maja nas przyjac w ciagu 48 godzin i nie naliczyc zadnej dodatkowej oplaty… Jak tym mysle to chyba kazde kichniecie w stanach doprowadzalo by moj portfel do histerii!
Wpadlo mi wlasnie cos do glowy i wrocilam spytac.
Jezeli ktos w czasie leczenia w szpitalu umiera to rodzina dostaje rachunek??
tak jak wszystkie inne rachunki … w przypadku wspólnoty majątkowej 🙁
A ja narzekam na ten włoski system, który też często doprowadza mnie do szału. Dlaczego większość krajów nie może wziąć przykładu z tych , w których wszystko funkcjonuje niemal perfekcyjnie i zwyczajnie wprowadzić tych samych reguł? Dla mnie to czysty obłęd ta cała służba zdrowia i ubezpieczyciele….
Najpopularniejsze stacje i programy telewizyjne w NY, a może po prostu USA…
Z opieka zdrowotna jest jak z kazdym serwisem uslugowym dostajesz to za co zaplacisz. Czym drozszy jest Plan Ubezpieczenia tym wiekszy i latwiejszy jest dostep do lekarzy. Robi to roznice gdy nie trzeba czekac pare miesiecy lub tygodni na wizyte u specialisty. Czym nizszy tzw. deductible tym koszt skladki rosnie ale gdy trzeba zaplacic za wizyte lube szpital wtedy to robi wielka roznice.
Malpractice insurance to niestety czasem stanowii olbrzymi koszt kosztow medycznych. Skladki czasem sa w setkach tys. $ dla lekarzy gdyz w kraju w ktorym kazdy sadzi kazdego lekarze nie byliby w stanie inaczej funkcjonowac.
Wiekszosc badan specialistycznych nie jest robiona poto by pomoc czy zdiagnowoac tylko wrazie procesu sadowego bylo zabezpieczenie.
Obama Care nie pracuje i nigdy nie bedzie gdyz w formie jak zostalo uchwalone bylo bledne gdy jesli pracujesz i palcisz podatki musisz musisz placis za tych ktorzy nie placa. MedicAid i MediCare mialy byc oplacane ze skladek placonych przez mlodych i zdrowych co nie choruja nie korzystaja z systemu ale place. Coz ale oni wola zaplac kare a nie placic skaldki ktore ich zbakrutuja.
Jest caly czas dostepna i byla darmowa opieka w County Hospital ale wyglada t tak jak w polsce godziny oczekiwania na przyjecie i lozka na korytarzu.
Wiec wedlug starej zasady najlepiej byc zdrowym gdyz chorowac w zadnym systemie nie jest zdrowo.
A swoja droga to krew czlowiek zalewa gdy zaplacisz ubezpieczenie odpowienie deductible przed wizyta a lekarz mowi najlepiej to odpoczac wziasc srodki przeciwbolowe i poczekac samo przejdzie.
[…] systemu ubezpieczeń społecznych (o których pisałam tutaj) i próby ograniczenia dostępności broni… traktowane są jako zagrożenie wolności […]
Zgadzam sie absolutnie z powyzszym tekstem. System zdrowotny zapewne zainspirowal by Franza Kafke do napisania kolejnej powiesci. Mieszkam w Ameryce (notabene 40 minut od NYC) prawie dziewiec lat i juz troche wiem na ten temat. Mamy dwoje dzieci, pierwsze (obecnie dziesiecioletnie), urodzilo sie w Warszawie, drugie, prawie siedmioletnie, w Stanach. Jako osoba zdrowa, bedaca w Polsce w szpitalu tylko raz, w momencie porodu, nie wyobrazalam sobie, jakie osobliwosci ma mi do zaoferowaniaw system zdrowotny w USA. Przez pierwszy rok pobytu nie mielismy ubezpieczenia i za wizyty lekarskie placilismy prywatnie. Az do momentu, gdy zaszlam w ciaze. Odmowiono nam prywatnego ubezpieczenia, za ktore maz byl gotow placic 1300 USD miesiecznie, gdyz ciaza to tzw. “condition”, czyli w zasadzie …traktowana jest jak choroba. O swieta naiwnosci, tego sie nie spodziewalam. Po zaplaceniu kilku wiekszych rachunkow, udalo mi sie znalezc wspanialego polskiego lekarza, ktory pomogl mi to wszystko ogarnac.
Poza tym opieka lekarska jest na bardzo wysokim poziomie (New Jersey), mam tylko najlepsze doswiadczenia z lekarzami pierwszego kontaktu i z pediatrami, jak rowniez specjalistami. Zgadzam sie jednak, z teza, ze kazdy kto chce zamieszkac w Stanach musi najpierw duzo poczytac na temat form ubezpieczenia zdrowotnego, a przestroga niech bedzie historia pewnej kobiety, ktora po tym, jak zachorowala na raka, aby oplacac kolejne etapy leczenia, musiala sprzedac dom i zamieszkala w namiocie.
Nie chce nikogo zniechecac, ale trzeba byc przygotowanym, ze system dziala zupelnie inaczej. Mi znacznie bardziej odpowiada ten, ktory panuje w zachodnich krajach europejskich, ale coz, tego sie tu raczej nie doczekamy.
Pozdrawiam,
Ania
To prawda, zgadzam sie w zupełności i bardzo dziękuję za ten komentarz! Pozdrawiam serdecznie
[…] wiem czy pamiętacie notkę „Ameryka to wspaniały kraj tylko nie choruj”… moja opinia na ten temat nie zmieniła się nic a nic. Ba, wysiadując w różnych […]