Przede wszystkim przygotuj się na to, że się zakochasz w Vancouver. Mówię poważnie. Bardzo trudno nie ulec urokowi tego miasta. Wspaniała architektura, doskonale restauracje, czysto, zielono, wygodnie i mieszkańcy szalenie mili. Vancouver to taki mniejszy, młodszy ale lepiej ułożony brat Nowego Jorku. Jest wiele podobieństw pomiędzy miastami.
A najlepsze, jak to określiła nasza koleżanka mieszkająca w Vancouver od trzech lat… „Vancouver jest cudowne, ale nikt nie przyjeżdża tu tylko z uwagi na samo miasto, raczej z uwagi na okolice. Jest to miejsce stworzone dla wszystkich lubiących naturę.”
Parki i przyroda otaczającą Vancouver zapiera dech w piersi. Idealne miejsce aby obserwować naturę z plecakiem, na campingu, na spływie kajakowym, wędkując albo żeglując, nie wspominając nawet o stokach narciarskich, kolarstwie górskim i wspinaczce.
Przyjechalismy do Vancouver właśnie z uwagi na narty. W ubiegłym roku pobliski Whistler został wybrany jako najlepszy ośrodek narciarski w Ameryce Północnej a więc postanowiliśmy sprawdzić jak jest naprawdę. O Whistler więcej w następnej notce a tymczasem wracając do Vancouver. Listę miejsc do zobaczenia opracowała nam nasza koleżanka, która tutaj mieszka. Najlepiej korzystać z doświadczenia osób które mieszkają w danym mieście na stale.
Większość przewodników rekomenduje trzy pełne dni w miescie. Mielismy tylko trochę ponad 24 godziny ale udało nam się zobaczyć sporo. Chociaż po Vancouver naprawdę dobrze się chodzi a jeszcze lepiej zwiedza na rowerze, mając tylko jeden dzień wypożyczyliśmy samochód.
Spędziliśmy kilka godzin Stanley Park, spacerując, zgodnie z zaleceniami znajomej, od English Bay to Third Beach. Zdecydowanie warto – pomimo pochmurnej aury doświadczenie z gatunku”wow, jak pięknie”. Sam park jest tez cudowny i spokojnie można tu spędzić pół dnia.
Przez 2-3 godziny chodziliśmy po Granville Island i miejscowym rynku. Spacerując po alejkach, zaglądając do sklepików i pracowni artystycznych. Z dłuższą przerwa na ostrygi i sushi. Po tym względem Vancouver jest niesamowite, w przeciwieństwie do NY nie musisz tutaj wydać majątku aby zjeść naprawdę doskonale sushi.
Następnie przebiegliśmy przez brukowane uliczki turystycznej części Vancouver – Gastown.
I na kolacje i spacer wybraliśmy restauracje w Yaletown do Rodney’s (na ostrygi i wino). Resturacja bardzo fajna – klimatyczna i warta polecenia.
Inne rekomendowane miejsca to:
Cafe Medina – atmosfera i wystrój są doskonale, dbałość o szczegóły naprawdę niesamowita a obsługa (wliczając samego właściciela restauracji) jest jedyna w swoim rodzaju. Nie bez powodu przed restauracją ustawia się godzinna kolejka. Warto poczekać.
Chamber – fajny wystrój wnętrza, bardzo ciepła atmosfera kiedy za oknem pada – a w Vancouver poda ponoć prawie zawsze. Jedliśmy nietypowy brunch gofry z sadzonym jajkiem i szpinakiem uwieńczone słodkim i sosem karmelowym. Pycha. Miejsce spokojniejsze niż Cafe Medina.
1 comment
A ja się powtórzę – koniecznie musisz odwiedzić Seattle! Wprawdzie sushi faktycznie lepsze jest w Vancouver, ale kawa na pewno u nas;) I też jest przepięknie!