Amerykanie mają dużo poważniejsze podejście do nart i snowboardu niż Europejczycy. Dla nas narty to wyjazd towarzyski, okazja do wspólnego spędzenia czasu, opalania się na stokach i cieszenie się dobrym jedzeniem i drinkami. Dla Amerykanów wyjazd na narty … to przede wszystkim sport.
Różnice przejawiają się we wszystkim; zaczynając od tras, wyciągów, jedzenia po najważniejsze czyli podejście do apres ski 🙂
1. Trasy i kolejki:
Amerykanie mają znacznie lepiej przygotowane trasy (oczywiście jest to uogólnienie i nie odnosi się do nart na wschodnim wybrzeżu, bo to zupełnie inne doświadczenie). Mają lepsze wyciągi i mniejsze kolejki. Co mnie najbardziej zachwyca – to zachowanie w kolejkach – nikt się nie pcha, nie wciska, nie musisz się obawiać ze ktoś “wjedzie” na Twoje nowiutkie narty. W Europie panuje zupełna „wolność”. Kto pierwszy to lepszy, nie ma kontroli. Chociaż różni się to w rożnych krajach, z reguły obowiązuje jedna zasada – kto pcha się najbardziej agresywnie jest zazwyczaj pierwszy na wyciągu:)
2. Koszty
Koszt wyjazdu na narty w Stanach jest dużo wyższy od wyjazdu w Europie. Poczynając od kosztu karnetu (koszt 1 dnia to ponad 100 USD+) po dużo mniejszym wyborze neclegow z budżetem. Narty są tutaj tez często uznawane za “ekskluzywny” sport, podczas gdy w Polsce na narty jeżdżą wszyscy, a najczęściej studenci. Jeżeli zamówisz karnet w Stanach w wyprzedzeniem to z reguły udaje się kupić z 10-20% zniżką ale koszt będzie i tak wyższy niż w Europie. W Szwajcarskim Moritz zapłacimy 50-60 USD, w Val Thorens 60-70 USD – im dłuższy popyt tym ceny będą jeszcze niższe.
3. Przystanki
Europejczycy częściej wyjeżdżają na narty z przyjaciółmi, Amerykanie bardzo często sami. Moj europejski wyjazd na narty zawsze połączony był z opalaniem się na stokach, długim lunchem, piciem grzanego wina i zjazdem z pochodniami w nocy. Na stokach w Stanach nie sprzedawany jest alkohol, większość restauracji nie ma nawet leżaków.
Przystanki na amerykańskich stokach są mało finezyjne ale bardzo użyteczne. Nie znajdziesz tu grzanego wina. Na lunch – frytki i hamburger, wszystko smażone, typowe „comfort food” zapewniające energie i na szybko – aby jak najszybszy wrócić na stoki. Obiady górskie we Francji i Włoszech to dwa pyszne dania i obowiązkowe wino, ale nawet, w mniej finezyjnych kulinarnie, w Austriackich czy Szwajcarskich ośrodkach podają sznycle cielęcy z grzybami.
4. Po nartach
Apres ski w Europie jest integralną częścią doświadczenia. Wszyscy pija i tańczą w butach narciarskich. A wieczorem, po kolacji dyskoteka. Wyjazd na narty w Stanach to rozmowy o warunkach narciarskich, najlepszych trasach, pogodzie i sprzęcie. Po nartach co najwyżej małe piwo przy ognisku.
Z drugiej strony sama jazda na nartach jest przyjemniejsza w Stanach. Szkółki dla uczących się znajdują w specjalnie wydzielonych miejscach. Mniej jest tez wariatów zjeżdżających na “krechę”. Za zbyt szybką jazdę zabierane są karnety. Mamy wiec dużo większą przyjemnośc z jazdy ponieważ współtowarzysze na nartach są bardziej przewidywalni:)
Co lepsze? Myślę ze jeżeli chcesz się dobrze bawić to wybierz Włochy albo Francję. Jeżeli chcesz podszkolić umiejętności i skupić się na sporcie to Stany. Myślę ze różnice wynikają przede wszystkim z tego ze Amerykanie mają tylko 10+ dni wakacji w roku podczas gdy Europejczycy 25+. Amerykanie wyjeżdżają na 3-4 dni na narty w roku (najczęściej jest to dłuższy weekend) podczas gdy dla Europejczyków wyjazd musi być przynajmniej 7 dniowy.
Wiecej o nartach w Kolorado: tutaj.
xo
8 comments
I do not ski, having nearly broken my neck the one time I tried. However, as always, I loved reading about the cultural contrasts. I’d probably do better in Europe where apparently nobody cares if you ski or not, and people are just out for a good time.
jak zawsze bardzo ciekawie i trafnie napisałaś .. miło się czyta ..
zabwanie z tym brakiem alkoholu na stokach .. ale wynika to z praktycznej przyczyny .. bo gdyby jakiś niefrasobilwy miłośnik nart lub snowboardu pogruchotał się lub wpadł na drzewo po kilku kielichach to już cały batalion adwokatów mógłby puścić cały ośrodek narciarski z torbami …
jedzonko na stokach w Stanach jest raczej tragiczne .. tak jak piszesz głownie same hamburgery, hot-dogi i frytki i to wszystko wątpliwej jakości .. ale w Kaliforni potrafi byćnieco inaczej …
.. jestem, jeszcze z ‘poprzedniej’ epoki w Polsce i wtenczas wyjazd na narty do Austri, Włoch, Francji, czy Szwajacari to był kosmos nieosiągalny .. byłem tylko raz potem w Davos kiedy pracowałem w Londynie i było dokładnie tak jak napisałaś .. miejsce z wielką klasą …
w Stanach moim ulubionym miejscem jest Tahoe gdzie widok niesamowicie niebieskiego jeziora z tras zjazdowych jest niezwykłym przeżyciem .. i jest kilka ośrodków wokół jeziora i nie można się znudzić .. karnety w Tahoe są drogie ale można znależć umiarkowane w cenach motele i hoteliki .. głównie dlatego, że sporo ludzi przyjeżdża z Bay Area (4-5 godzin jazdy samochodem) … tak naprawdę to tylko ‘tubylcy’ jeżdzą dobrze – przyjezdni tak jak napisałaś na 3-4 dni starają się wykorzystać czas bo mają go mało …
.. miejsca takie jak Vail, Aspen to już tochę inna bajka .. albo są tam ludzie, którzy na prawdę nie muszą liczyć pieniędzy albo ci którzy chcą się takowych zobaczyć i powzdychać :^))
Bardzo fajne podsumowanie Aspen 🙂 Bedziemy musieli koniecznie pojechac do Tahoe – bardzo dziekuje ze rekomendacje! pozdrawiam serdecznie M
Uuu… A ja jeszcze nigdy nie jeździłam na nartach 🙁
Zrezygnowalam pare lat temu z nart poniewaz kolana dawaly mi we znaki. dla takich osrodkow narciarskich ktore opisujesz zdecydowanie jednak zalozylabym znowu te dwie deski i szusowala w dol napawajac sie widokami 🙂
Bardzo fajne i ciekawe porownanie
mega dobry opis
Mieszkając w Nowym Jorku do jakiego miejsca w którym można pojeździć na nartach lub desce ma Pani najbliżej :)?
Właśnie szykujemy sie z mężem na grudniowy, świąteczne nowo roczny wyjazd do aspen i vail. Jak na razie same hotele i przelot z newark już trochę kosztują plus dojdą karnety na zjazdy. No cóż raz sie żyje, trzeba coś przeżyć żeby potem na starość wnukom opowiadać 😉 żądam relacje jak wrócimy