Ok … to jest naprawdę śmieszne … siedzę na kanapie w naszym apartamencie na Manhattanie i zbieram tematy do mojego bloga.
Przede mną butelka wina. Do połowy pełna (uczę się amerykańskiego optymizmu) natomiast lista jest zdecydowanie nadal pusta. Nic to – nadal prawie połowa butelki szansy przede mną.
Jeszcze 3 lata temu mieszkałam w Warszawie. Miałam prawdziwą pracę, taką wymagającą garniturów i służbowych lunchy. Byłam szczęśliwą posiadaczką słodkiego Mini Coopera, ubrań Max Mary i ładnego mieszkania na Mokotowie. Los chciał ze pojechałam do Francji na ślub swojego ex i poznałam swojego męża Amerykanina (nota bene ex-narzeczonego panny młodej).
I tak, 5 lat później, pomimo szeregu różnic kulturowych, religijnych, językowych, trzaskań drzwiami, pakowania kotów – nadal szczęśliwie mieszkamy na Manhattanie z 2 naprawdę rozpuszczonych kotów.
A ja z każdym dniem jestem coraz bardziej zakochana i w moim mężu i w Nowym Jorku.
Hm – butelka już jest naprawdę pusta. Ale chyba się udało; mam pierwsze tematy i ogólny motyw blogu: to będzie Nowy Jork – miasto najbardziej inspirujące, uczące wiary w siebie i próbowania na nowo. To miasto nieograniczonych możliwości dla tych, którzy nie boja się wymyślić siebie na nowo.
Największym wyzwaniem związanym z przeniesieniem się do Nowego Jorku było właśnie nauczenie się tego. Próbowania ciągle nowych rzeczy i próbowanie ponownie, wymyślanie swojego życia na nowo. Właśnie musiałam się pożegnać z moja ostatnią firmą. Niestety wybrałam nieodpowiedniego wspólnika i znowu będę musiała rozpocząć od nowa.
Mój maż jest scenarzystą i producentem filmowym także chwilowe bycie na jego utrzymaniu i pisanie bloga nie jest najgorszym rozwianiem 🙂 Moja wrodzona potrzeba niezależność nie pozwoli mi na to na długo. Mam nadzieję że moja wiedza i doświadczenie przydą się też Wam kochani (przyszli) czytelnicy.
25 comments
podoba mi się:))Czyli nowy pomysł na życie?Nowy York jest moim marzeniem, może kiedyś…
dziękuję! <3
Moje kochane littletownshoes! Tak się cieszę, że piszesz i piszesz tak … dla mnie optymistycznie i ciekawie i pocieszająco. Ten wpis następny o starych pannach szczególnie ciekawy, no faktycznie w Polsce nie jest tak jak w Nowym Yorku, wiesz ja mieszkałam 3 lata w Amsterdamie i też o ślubie myślałam w ostatniej kolejności, między innymi dlatego, że nie miałam żadnego niemal przykładu:))) dopiero jak wróciłam do Polski i … paradoksalnie trochę bardziej zaczęłam wierzyć w siebie… to stwierdziłam, że czemu nie… A teraz ostatnio znowu mi morale trochę upadło i na razie nie wiem, co z tym uczynić…. Taka depresja… ciążowa… i może będzie dziewczynka:)
Kamciu kochana, dziękuję za bardzo miły komentarz! Moja przyjaciółka jest w 5 miesiącu, także rozumiem Cie dobrze. Trzymam za Ciebie kciuki. Na kiedy jest termin?
ostatnia proba – zzarlo mi juz dwa komentarze, jak tym razem sie nie uda to trudno.
bez wglebiania sie w szczegoly – zgadzam sie z tym co napisalas o nyc, jak mowia – to nie miasto, to stan umyslu.
pozdrowienia z bklynu.
U.
Cale szczescie ze sie udalo! Witaj kochana! Bardzo, bardzo lubie Twoj blog. My jak dobrze pojdzie od przyszlego tygodnia bedziemy mieszkac na bklynie. W Park Slope. pozdrawiam
M
pare lat temu, gdy nie bylismy jeszcze malzenstwem, moj obecny maz mieszkal wlasnie na Park Slope… do tej pory lubimy tam wracac 🙂 fajna dzielnica. ja generalnie kocham bklyn. mieszkanie na manhattanie byloby dla mnie mordega, wystarczyl mi tydzien na upper west side, gdy “waletowalismy” u znajomych szukajac obecnego lokum – dawno nigdzie nie bylam tak nieszczesliwa jak tam lol ;)))
no tak czy siak – na pewno bede do Ciebie zagladac 🙂
Dla nas bklyn jest zupelnie nowy – jest niewatpliwie piekny, zielony, spokojniejszy … ale chyba bedzie brakowac troche zgielku. My mieszkalismy do tej pory w East Village / Gramercy. Takze bez wzgledu na pore zawsze co sie dzialo:)
Pozdrawiam, postaram sie zagladac czesto (i dzieki za kotka!)
W zasadzie nie wiem, jak tutaj wpadlam -ale swietnie sie czyta to, co piszesz 🙂
Pozdrawiam (z Wloch) i bede zagladac!
Bardzo mi milo! Dziekuje. Zagladam tez na beautyfascination. Z jakiej czesci Wloch? Toskania i Sycylia sa moje ulubione 🙂
Polnoc, Piemonte.
W Toskanii juz dawno nie byłam, a na Sycilii nigdy! 🙂 Ale wszystko przede mna, mam nadzieje.
czad! ja jestem od roku w Paryu, dobrze mi sie czyta Twojego posta… oby i tez sie dobrze udalo ustawic 😀 a jeszcze kilkanascie miesiecy temu w ogole bym nie pomyslala o opuszczeniu Warszawy…
Kochana, cudowny blog!
Moj Ukochany mieszka w Londynie, ja w Warszawie i kursuje tak minimum raz na miesiac… Chociaz powoli mnie to dobija 🙁 Jakos nie umiem sobie wyobrazic mojego zycia tam. Co innego w Nowym Jorku, ale GB jest nieodpowiednim miejscem dla mnie… Mam nadzieje, ze rozwiazemy ta kwestie z czasem.
Pozdrawiam Cie goraco :*
.. to troszkę jest jak wszędzie dobrze gdzie nas nie ma ..
mieszkałem i w Londynie i w New England (Boston) .. to prawda Nowy Jork ma wiele do zaoferowania .. ale to jednak według mnie Londyn mu dorównuje a tylko 2 godzinki lotu do Polski :^)
pięknie piszesz .. trafilłem na Twoją polską wersję przez angielską
świetnie sobie radzisz po angielsku
Pozdrowienia
Piotr
Bardzo dziekuje Piotrze!
piekna historia i podobna do mojej, ja tez jestem z Mokotowa i tez mialam ” taka prace” i tez moj aktualny maz… i tak dalej 😉 pozdrawiam
cóż… wypada mi napisać to samo co koleżanka wyżej… mieszkanie, mokotów, “taka” praca, chłopak w Norwegii, ciągłe życie na walizkach, a bilety lotnicze? Znajomi śmieją się, że powinnam mieć już “miesięczny” :-). Tymczasem rzucam wszystko i wyjeżdżam na pół roku do Nowego Jorku, boję się, ale dzięki Wam powoli staram się zaszczepić w sobie odrobinę niepoprawnego optymizmu 🙂
A tak zupełnie na marginesie, właśnie upłynęła mi 3 godzina na czytaniu bloga 🙂
Powodzenia Jackie!
Mi już godzina minęła na czytaniu tego blooga jest bardzo interesujący i jeszcze bardziej pogłębiam swoją wiedze na temat Nowego Yorku >33
Kocham ten bloog!
Witam, z przyjemością zaglądam.. jestem zafascynowana NY.. Miło go sobie przybliżyć poprzez twój blog…pzdr Gosia
dzisiaj trafiłam na twój blog i przeczytałam kilka wpisów 😉 masz we mnie nowego czytelnika, chętnie dowiem się więcej o życiu w NY i o twoich osobistych przeżyciach 😉
O ironio losu. Na FB obserwuję Cię od dłuższego czasu, ale nigdy nie zagłębiłam Twojego bloga tak jak dziś. Nawet nie wiem dlaczego wcześniej jakoś nie po drodze mi było pod ten adres. Nowy Jork fascynował mnie zawsze. Zaczynając od Sex and the City, a niedawno na White Collar kończąc. To miasto energia z zupełnie inną energią i możliwościami. Jestem oczarowana tym miastem do tego stopnia, że niedawno przez przypadek wymsknęło mi się, że mogłabym kible szorować w Nowym Jorku, byle by tam pojechać. Tak dla wyjaśnienia, jestem wizażystką i do szorowania kibli mi daleko, ale tak strasznie mnie tam ciągnie, że rozpłynęłam się nad wpisem o Dumbo.. Cudowny blog! Tyle pytań mi się nasuwa na temat życia tam…
pozdrawiam,
Do zobaczenia w NY… za 9 miesiecy :<